Chłopcy z Wall Street

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Wyczekiwany nowy film Martina Scorsese nie dotyczy co prawda mafijnych porachunków, kojarzy się jednak nieodparcie z Kasynem i Chłopcami z ferajny. Podobnie jak starsze filmy, jest to opowieść o wzlocie i upadku autentycznej postaci, tyle że dość karykaturalna. Wilk z Wall Street to nie suchy zapis biograficzny, ani nawet subtelna dramatyzacja - to coś w rodzaju bezkrwawego American Psycho.

Rozstanie Scorsese z tematami rodem z półświatka nie jest zresztą takie oczywiste. Bohater Wilka to rekin nowojorskiej giełdy, a więc, jak uczy nas współczesna popkultura, gangster nowej generacji. Charyzmatyczny sukinsyn w garniturze. Taki, który potrafi zdobyć pieniądze nie angażując się w zbrojne porachunki, a jeśli chodzi o narkotyki i prostytutki - to i owszem, jest zainteresowany, ale raczej jako klient. Mamy tu więc mafijną skuteczność w zarabianiu pieniędzy bez mafijnego ryzyka. Stąd zapewne lżejszy ton, trudno bowiem ten nowy typ bandyty traktować całkowicie poważnie.

Każdy filmowiec, który decyduje się zajrzeć na Wall Street, wychodzi z innymi wrażeniami. Olivier Stone, chociaż to spod jego ręki wyszedł najseksowniejszy chciwiec wszechczasów, Gordon Gekko, ostro napiętnował amoralność finansistów. American Psycho Mary Harron to krwawa satyra na psychopatyczną pustkę i jałowy blichtr, J.C. Chandor zaś w swojej Chciwości, nie bez pewnego współczucia, sportretował cynizm managerów i konformizm szeregowych pracowników. Scorsese wniósł do tematu swoje unikalne spojrzenie, którym wcześniej tak trafnie oceniał maczystowskich opryszków. W jego oczach Wall Street to prawdziwy dom wariatów, napędzany chciwością i testosteronem. Maklerzy, bezustannie napompowani adrenaliną w pracy, odreagowują po godzinach (albo w czasie ich trwania), pijąc, wciągając co podejdzie pod nos i uprawiając seks z kim popadnie.

Ten świat wirtualnych pieniędzy i realnych orgietek pomiędzy telefonami do klientów nie zachowuje nawet pozorów normalności, jest jednak niezwykle kusicielski. Gdy w Wall Street, młody Bud Fox, wilczek skuszony szybką kasą, rozmawia ze swoim ojcem, słyszy ostrą krytykę świata bezproduktywnej zabawy pieniądzem. Ojciec Jordana Belforta, Wilka z Wall Street, nie ma pod ręką tylu argumentów. Określa co prawda działalność syna słowem "obsceniczna", szybko jednak okazuje zrozumienie, gdy dziecko tłumaczy mu, że nie sposób oprzeć się bogactwu, które samo pcha się do ręki. I wzdycha z utęsknieniem, słuchając opowieści o tłumach wydepilowanych dziwek na każde skinienie, która to perspektywa czyni małżeńską wierność nie tyle trudną, co bezsensowną. Ofiarą tej samej optyki pada ostatecznie także działanie w granicach prawa. Bogacenie się jest tak potężnym uzależnieniem, iż znosi jedna po drugiej wszystkie moralne zapory, które i tak u ludzi pokroju Berforta są raczej symboliczne.

Wilk z Wall Street to opowieść o człowieku, który dał się ponieść urokowi szybkiego pieniądza, i który, inwestując swoją energię i magnetyczną osobowość, porwał za sobą innych. W rękach Leonardo DiCaprio postać ta jest co prawda odstręczająca, budzi jednak fascynację podobną do tej, jaką wiele lat temu musiał wywoływać Gordon Gekko (to nazwisko pada zresztą na ekranie). Kariera na Wall Street jest bowiem ostatecznym urzeczywistnieniem, jak i trawestacją, amerykańskiego snu. Snu o dojściu do wielkiego bogactwa, który nawiedza tej i każdej nocy miliony mieszkańców naszej planety. Rano, kiedy wstają, dzwoni do nich telefon. To pewien makler ma dla nich sensacyjną propozycję...

Zwiastun:

W wykonaniu DiCaprio postać Belforta nie miała szans odstręczyć widzów. No chyba że tych, którzy są całkowicie odporni na urok i charyzmę Leo.

Sądzę, że właśnie ta charyzma stała za decyzją, by obsadzić starego konia w roli 26-latka. ;) Leo jest bardzo likeable, a jego przemówienia motywacyjne są ekstra, ale facet jest oszustem, ćpunem i degeneratem, i mnie tam odstręcza.

Prawie 40-letni Leo di Caprio bardziej pasuje do roli 26-latka aparycją niż Orlando Bloom z twarzą gładką niczym pupcia niemowlaka zrobiona w photoshopie w Hobbicie:]

Poza tym mylisz pojęcia. Oszustem to jesteś, gdy podrabiasz podpis mamy na zwolnieniu do szkoły, gdy nielegalnie zdobywasz miliardy - to jesteś już przedsiębiorczy. Ćpunem i degeneratem jesteś, gdy leżysz z brudną strzykawką pod mostem i sprzedajesz się, by te dragi kupić - gdy możesz je bez problemu zdobyć i używać w swym wypasionym domu - to po prostu jesteś miłośnikiem dobrej zabawy:PPPP

Kiedy sam bohater nigdy nie utrzymuje, że jest kimś innym niż degeneratem. Starasz się go wybielić, bo lubisz Leo, ot co. :P

Problemem tego filmu jest to, że jest jak na plakacie. DiCaprio błyszczy, ale reszta jego kumpli jest kompletnie bez wyrazu. A w "Chłopcach z ferajny" i "Kasynie" był Joe Pesci (i kilka innych charyzmatycznych postaci).

Nie no, Jonah Hill całkiem daje radę, chociaż oczywiście Pesci to to nie jest. I dresiarz Brad, czy jak mu tam, też był całkiem fajny. Belfort miał chyba właśnie taki plan, żeby być jedynym samcem alfa w okolicy.

Daje radę, ale na całkiem. Gdzie mu jednak do charakterników z wymienionych filmów: Pesci, Liotta, Woods, Sorvino...
Właściwie to potencjał w Wilku był, bo Matthew McConaughey miał kapitalne wejście (niestety od razu zniknął), a Jean Dujardin pojawiał się zbyt rzadko.

PS Mnie też Leo nie odstręczał. Wręcz doszedłem do wniosku, że muszę przenieść poziom organizowanych imprez na wyższy level ;)

Prawdziwi charakternicy zostają gangsterami, na Wall Street idą tylko wyskrobki.

Hm. Tak jak ci kolesie, którzy po obejrzeniu Fight Club zaczęli się prać po twarzach w piwnicach. Żaden z nich nie wyglądał bez koszuli i z limem pod okiem tak dobrze, jak Brad Pitt. Imprezowanie jak Leo może się skończyć podobnie. ;)

Warto dodać, że DiCaprio zdobył za ten film Złotego Globa dla aktora komediowego.
Fabularnie film niezbyt mnie wciągnął i uważam, że to jego największa wada. Wolę zdecydowanie "Człowieka z blizną". Tam siedziałem w napięciu do samego końca, a tu po godzinie zaczynało mi się nudzić i gdyby nie genialne aktorstwo Leo nie dotrwałbym chyba do końca.

Świetne kino!

Świetny film

Dodaj komentarz