Tylko kochankowie przeżyją

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Nowy film Jima Jarmuscha AKA "nowy film o wampirach" charakteryzują efektowne kreacje autorskie, rozbudowana ekspozycja muzycznych eksponatów, wspaniała ścieżka dźwiękowa i niezwykle wątła fabułka. Wątłość ta nie zaskoczy zapewnie miłośników siwowłosego amerykańskiego outsidera - w swojej twórczości Jarmusch zawsze stawiał raczej na atmosferę, pracę z przyjaciółmi, realizację osobistych zachcianek muzycznych, wreszcie prywatne żarciki. W jego najnowszym filmie znajdziemy oczywiście wszystkie te rzeczy. Jednak przede wszystkim jest on poświęcony marzeniom o pewnym stylu życia.

Adam i Ewa - lawina skojarzeń zapewne zamierzona - to dwoje wampirycznych kochanków, którzy od wieków pielęgnują wzajemną, głęboką miłość. On jest typem twórczym, introwertycznym i depresyjnym. Pogrążony w celebracji przeszłości, nie nadąża za zmieniającymi się czasami i gardzi wulgarną popkulturową współczesnością. Jest słynnym undergroundowym muzykiem, jednak kontaktuje się ze światem tylko za pośrednictwem śmiertelnika, któremu w odruchu szczerości mówi "jak na zombie jesteś całkiem w porządku". Ewa to, rzecz jasna, jego przeciwieństwo - urzeka swoją fascynacją światem i jego tajemnicami, entuzjastycznym nastawieniem do zmiany, wrażliwością na piękno, życzliwością, poczuciem humoru. Szczupła, dystyngowana, nie stroniąca od technicznych nowinek, zawsze gotowa jest przemierzyć pół świata, by nieco ukoić obolałe ego swojego mrocznego partnera.

Wampiryzm nie jest dla nich esencją istnienia ani też metafizyczną tragedią. To stan, który zdążyli już oswoić i ucywilizować, rzadko dopuszczają się drapieżnych napadów. Korzystają z krwi do transfuzji wykradanej ze szpitali, i to bardzo oszczędnie. Swój nie kończący się czas poświęcają poszukiwaniu piękna. Otoczeni książkami i instrumentami muzycznymi, zawsze poszukujący nowych estetycznych odkryć, zawsze gotowi przystanąć w zachwycie, by posłuchać przygodnie napotkanej śpiewaczki lub obejrzeć niezwykłą budowlę. Wydaje się, że Jarmusch uczynił swych bohaterów wampirami głównie z chęci zabawy mrocznymi motywami - czerwoną gotycką czcionką, drewnianymi kulami rewolwerowymi i krwawymi lodami na patyku. Równie dobrze mogłaby to być para aniołów, którzy nie tyle upadli, ile raczej poszli na wagary, pragnąc wziąć - możliwie anonimowy - udział w gorączkowej aktywności twórczej śmiertelników.

"Tylko kochankowie przeżyją" to film po brzegi wypełniony scenami, których jedynym celem jest afirmacja leniwej, wyrafinowanej egzystencji dwojga wampirów. Jedynym żywiej rozwijanym wątkiem jest wizyta Awy - sowizrzałowatej siostry Ewy, która wprowadza kompletny chaos w poukładane życie nieśmertelnej pary. Jest ona jednak krótka i w zasadzie nieważna. Awa i jej pustogłowa żywiołowość zapewnia jedynie barwny kontrast.

Ten i ów recenzent posądza Jarmuscha o pochwałę snobizmu - niesłusznie. Snobizm to zjawisko z definicji podszyte fałszem, "Kochankowie" są zaś filmem dogłębnie szczerym, podkreślającym wartość estetycznej rozkoszy odczuwanej bardzo prywatnie, nigdy na pokaz. To szczerość kazała Jarmuschowi nakręcić ten film tak, by mogli go z przyjemnością obejrzeć jego właśnie bohaterowie. Adam i Ewa mają już za sobą klasyczną narracyjność - ich domeną nie jest opowieść (z natury skończona), lecz trwanie. Z pewnością doceniliby ten festiwal dobrej muzyki, wysmakowanego obrazu i doskonałego, głęboko osobistego aktorstwa. Rozpoczyna się nigdzie i zmierza donikąd, ale kto by się tym przejmował... Fabuła jest przecież dobra tylko dla zombie.

Zwiastun:

Osobiście oceniłem trochę wyżej. Niesamowicie urzeczony soundtrackiem. Wielka szkoda, że nie mogę go nigdzie kupić w wersji innej niż słaba jakość mp3 na razie. Po prostu zostałem przez „OLLA” wciągnięty w zachwyt tym co mnie otacza.

Zajebisty film

Dodaj komentarz