W szponach politpoprawności

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć, co jest nie tak z dzisiejszym światem, może zacząć od obejrzenia Zwierzogrodu. To podręcznikowy przykład brutalnej lewackiej propagandy, tym bardziej podstępnej, że skierowanej do dzieci.

Tytułowy Zwierzogród to ogromnie miasto zamieszkałe przez zwierzęta, które nauczyły się współistnieć w pokoju. Po ulicach tego odpowiednika Nowego Jorku kroczą więc obok siebie roślinożerne owce i drapieżne lwy, malutkie gryzonie i potężne bawoły. Nikt nikogo nie zaczepia i nie dyskryminuje. Prawdziwe multi-kulti, czy też może multi-taksi. Każdy zdrowo myślący widz domyśli się jednak szybko, że ta harmonia może być jedynie pozorna - i rzeczywiście, wkrótce miastem wstrząsają dramatyczne wydarzenia. Niektóre drapieżniki, dotąd tak przecież kulturalne, wpadają w morderczy szał. Władze, jak zwykle skoncentrowane na zachowaniu pozorów, usiłują ukryć te zajścia przed ogółem. Próbę wyjaśnienia sprawy podejmuje zwierzogrodzka policja pod postacią młodej Judy Hopps.

Judy, główna bohaterka filmu, jest postacią wydestylowaną z sennych marzeń wszelkiej maści lewaków - delikatny króliczek z prowincji, który zaciąga się do policji metropolitalnej, choć pod żadnym względem nie przystaje do pracujących tam barczystych zakapiorów. W przeciwieństwie do swoich współpracowników, Judy traktuje swoją karierę bardzo poważnie, ma więc oczywistą motywację, by chronić system, który zapewnił jej ten kontrowersyjny awans społeczny. Jest gotowa sprzymierzyć się nawet ze światem przestępczym, reprezentowanym przez lisa-aferzystę i szefa lokalnej mafii, Pana Be.

Rozwiązanie akcji, którego tu nie zdradzę (nawet prawicowi recenzenci mają swoje zasady), to w sumie kolejna pochwała kosmopolityzmu i politycznej poprawności - fundamentów, na których zbudowana jest owa kłamliwa utopia. Ukrywanie niewygodnych faktów przez burmistrza-lwa zostaje pochwalone jako działanie mające na celu zachowanie społecznego spokoju. Jednostki stawiające opór przedstawione zostają jako mąciciele. Nawet sympatyczna Judy, gdy w chwili wątpliwości kwestionuje zastany porządek, zostaje brutalnie postawiona do pionu.

Zwierzogród należy do tych filmów dla dzieci, które nawiązując do realnych napięć i problemów próbują objaśniać widzom, jak należy je interpretować w prawidłowych ideologicznie kategoriach. Na nieszczęście dla twórców, rzeczywistość nie daje się tak łatwo nagiąć. Film okazuje się metaforą zbyt udaną, by w pełni potwierdzić lewackie marzenia o wszechogarniającym terrorze politycznej poprawności.

Sumarycznie bowiem jest to opowieść o świecie skorumpowanym, skonstruowanym pod dyktando drapieżników (reprezentowanych tu przez burmistrza), które próbują ugłaskać lęk, jaki czują przed nimi roślinożercy, za pomocą bajeczek o pokojowym współistnieniu. Mają nawet swych pożytecznych idiotów, takich jak gwiazda pop Gazela, występująca z oswojonymi tygrysami. Słowa nawiązujące do naturalnych animozji, takie jak "geny", są tu zakazane. Drapieżniki, i tak już uprzywilejowane z powodu większej witalności i fizycznej siły, przedstawiają siebie jako bezbronną, życzliwą mniejszość, którą trzeba chronić przed zniesławieniem. Faktycznie jednak, złożywszy broń w postaci kłów i pazurów, mięsożerni mieszkańcy miasta, gdziekolwiek się pojawią, przynoszą ze sobą niewypowiedzianą groźbę, że kiedyś powrócą do dawnych zwyczajów. Lub nawet, że praktykują je nadal, chronieni przez elity zainteresowane zachowaniem ststus quo. Ta sytuacja musi budzić opór, choć indoktrynowani od dzieciństwa roślinożercy nie mają nawet narzędzi, by go wyrazić. Opór ten manifestuje się więc w sferach nie ujętych jeszcze w okowy kultury, jak np. relacje między dziećmi. A także w desperackich próbach wyemancypowania milczącej większości przez oświeconych buntowników.

Zwierzogród nie jest filmem miłym, choć usiłuje taki być. Gdy dajemy się ponieść sile opowieści, sympatyzujemy z lisem-szachrajem, śmiejemy się z flegmatycznych leniwców, podziwiamy spryt Judy, zapominając o budzącej grozę prawdzie kryjącej się gdzieś pod powierzchnią. Jest to z pewnością kawał dobrej filmowej roboty - twórcy, za spełnienie ideologicznej misji wyznaczonej przez światowe elity, zostali w końcu nagrodzeni Oscarem. Ta lewacka propagandówka nie nadaje się może na seans z dzieckiem, z pewnością jednak zapewni dobre intelektualne ćwiczenie dla świadomego widza. A może i zainspiruje bardziej trzeźwego artystę do stworzenia takiego filmu dla dzieci, jakiego naprawdę potrzebujemy.

Zwiastun: