Esme

napisała o Sala samobójców

Polskie kino stawiające sobie za cel eksponowanie społecznych bolączek musi się jeszcze trochę doszlifować, żeby nie być takie histeryczne, karykaturalne i przestylizowane. Warto, nawet jeśli kosztem ma być depresyjność i surowość. Ani Smarzowski i jego deliryczne filmy o chlaniu, ani Komasa i jego emo-opera o osamotnionym wrażliwcu, nie robią na mnie wrażenia, bo są świadomie wycudowane. Do "Sali" nasmarkano wszystkiego, co tylko się da - zdrada małżeńska goni samobójstwo, które pogania problem prześladowania w szkole - i w poszukiwaniu taniej tabloidowej podniety żadnego tematu nie wyeksplorowano jak należy. Szkoda tylko Gierszała i jedynego chyba w Polsce, porządnego dźwiękowca.

No to czekam co powiesz o "Bejbi blues". Must-see! ;)

Sugerujesz, że nie poznałam jeszcze całej głębi histerii, karykatury i stylizacji, którą może wykrzesać z siebie polskie kino zaangażowane? :)

Sugeruję, że nawet nie liznęłaś tematu ;)

Dla mnie to znakomity film. Fabularnie i stylistycznie ekstraklasa. Pomysł, aktorstwo i szkodliwe gry komputerowe:). Czekam na kolejny film Komasy "Miasto 44".