Profil użytkownika Esme

Esme napisał(a) o: Esme
Herkules (1997)

Odkąd poznałam Wonder Woman, rozwalanie mitów greckich nie rusza mnie już tak, jak kiedyś. W ogóle zresztą nic mnie w tym filmie nie rusza, chociaż ma swoje dobre momenty (śpiewające Muzy) i postaci (Hades i Meg). Może dlatego, że sami scenarzyści nie wiedzą, co to ma być. Przypomina niby trochę film o sportowcu, ale trochę to jest też film o osobie, która Szuka Swojego Miejsca w Świecie (a to wyszło lepiej w późniejszym "Tarzanie"), no i jeszcze na dokładkę romas i ratowanie Olimpu. Trochę tego za dużo. Nie wiem, jak można było to spieprzyć, ale się udało.

Esme napisał(a) o: Esme
Spider-Man: Homecoming (2017)

Film dla 12-latków o 15-latku w kostiumie pająka okazał się całkiem zabawnym mariażem kina o nastolach z superbohaterską rozwałką. To jest styl, który dobrze oddaje problemy życiowe superbohatera-młodziaka, i wyróżnia tę produkcję na tle teflonowej franczyzy Marvela. Tom Holland jest najbardziej uroczym Spider-Manem jak dotąd, a Vulture, człowiek pracy, ojciec rodziny i superłotr, to całkiem interesujący przeciwnik, choć Michael Keaton i jego wspaniałe zmarszczki nie mają tu zbyt wiele do roboty. Sporo szczeniackiego humoru, który nie wstydzi się być szczeniacki (najlepsza scena po napisach ever!). I tylko dziewczynki są tu jakieś kosmiczne - posiadają spokój i psychiczną równowagę dojrzałych kobiet. Zresztą co tam, skoro są takie fajne - uwielbiam zarówno sarkastyczną outsiderkę Michelle, jak i seksowną, opiekuńczą ciocię May.

Esme napisał(a) o: Esme
Zakochany kundel (1955)

No niby to klasyk, ale tak kompletnie mnie nie obchodzący, że nie dam więcej niż 5/10 i zapomnę za kilka dni, chociaż owszem, podobał mi się pies-rosyjski filozof. Dzieciom się za to podoba.

Esme napisał(a) o: Esme
Kształt wody (2017)

Lubię kino Del Toro za to, co wiele osób w nim krytykuje - sentymentalizm, naiwność, empatyczność. Dlatego i w "Kształt wody" zapadłam jak w miękką podusię. Dopiero potem przyszła refleksja, że może tym razem wypadło gorzej niż zwykle. Nie ma tu tyle zabawy, co w "Pacific Rim", a podział na dobrych i złych jest tym razem niezwykle toporny - a Del Toro zwykł był jednak sympatyzować z każdym swoim potworem, także tym w ludzkiej skórze. Cieszę się z tych Oscarów, bo teraz Guillermo dostanie na pewno więcej kasy na następne filmy, i tylko mam nadzieję, że wróci w nich do lepszej formy.

Esme napisał(a) o: Esme
Czarna Pantera (2018)

Że Disney potrafi pokolorować film w etniczne barwy, to wiadomo już z jego animacji dla dzieci. Oczywiście są więc piękne kostiumy i czarująca muzyka Kendricka Lamara. Jest też bardzo dobra obsada i naprawdę fajne postaci, między którymi wydarzają się ciekawe rzeczy. Są aktualne dylematy rozwiązywane w szlachetny sposób - to w ogóle chyba najbardziej polityczny film w dotychczasowym MCU. I jednocześnie najbardziej eskapistyczny i oderwany od rzeczywistości. Piszę to z pełną świadomością istnienia nawet tych filmów z gadającym szopem. W sumie na plus, ale gorzko.

Esme napisał(a) o: Esme
Książę Persji: Piaski czasu (2010)

Jest trochę dobrego parkour i Jake Niebieskie Oko, wiec nie mam serca ocenić na 3, ale tak daremnego filmu to już dawno nie oglądałam. Intryga jest tak cienka, że można ją przejrzeć na wylot jak tylko poznamy najważniejsze postaci. Księżniczka piszczy i jeśli miałabym być Dastanem i znosić ją jako towarzyszkę podróży, to chyba szlag by mnie trafił. Prawie 2 godziny życia jak krew w piach.

Esme napisał(a) o: Esme
The Disaster Artist

No cóż, to jest film o kinie autorskim i o twórcy, który za pośrednictwem swego dzieła odsłania światu duszę. A że dusza taka nieumeblowana... I trochę o tym, że warto mieć w swoim życiu jakiegoś dziwaka. Niesamowity Franco jako niesamowity Tommy. Oczywiście obejrzenie "The Room" dodaje smaku.

Esme napisał(a) o: Esme
Jackie Brown (1997)

Z jednej strony trochę mi smutno, że skompletowałam już całego Tarantino i nie zostało mi nic do obejrzenia. Z drugiej - zawsze fajnie zobaczyć jego film. Super obsada i świetna, pełnokrwista bohaterka, zresztą kolejna w dorobku tego reżysera. Szkoda, że na starość Quentin zaczął kręcić filmy o chłopcach. Brakuje mi jego pyskatych, charakternych kobiet.

Esme napisał(a) o: Esme
TO (2017)

Kinga małomiasteczkowe horrory z zasady wypadają głupio na ekranie (choć są pojedyncze wyjątki). Tym razem jednak się mniej więcej udało dzięki iskrze reżyserskiej, dobrej młodej obsadzie i odjeżdżającemu oku Billa Skarsgarda. Niekoniecznie jest to zaległość, którą trzeba nadrabiać w podskokach, ale atmosfera jest intrygująca, a dzieciaki na rowerach (cisnące środkiem drogi bez kasków, bo to ejtisy) znów dają radę.

Esme napisał(a) o: Esme
Super 8 (2011)

Trochę "E.T." na ostro. Ładnie zmontowane i ogólnie dobrze się ogląda, ale całość jest jednak trochę teflonowa. Najlepszy z tego wszystkiego jest chyba ten film o zombie, który dzieciaki kręciły w trakcie, a który leci przy napisach.

Esme napisał(a) o: Esme
Na własne ryzyko (2012)

Bardzo mało science-fiction, bardzo dużo love story. Nie grzeszy oryginalnością. Film w sam raz na noworocznego kaca - lekkostrawny, nie huczą wybuchy, od czasu do czasu plumka tylko gitara.

Esme napisał(a) o: Esme
Fernando (2017)

Jakkolwiek bliska mi jest radykalnie pacyfistyczna wymowa tej historii, to film jest jednak przeciętny. Dużo niewyrafinowanego humoru skrojonego pod dzieci i masa drugoplanowych pseudozabawnych postaci. Jeśli ktoś chce pokazać dziecku naprawdę dobry film, w którym pojawia się wzorzec łagodnej, troskliwej męskości, polecam raczej "Book of life".

Esme napisał(a) o: Esme
Alicja w krainie czarów (1951)

Film należycie zbakany i chyba też należycie frustrujący, bo naprawdę nie wiadomo, o co właściwie chodzi i dlaczego wszyscy skaczą, tańczą i wrzeszczą. Z tego względu jednak 6/10.

Esme napisał(a) o: Esme
Rick and Morty (2013)

Po zakończeniu 3 sezonu, czyli wszystkiego, co do tej pory zrobiono, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że "Rick i Morty" ma naprawdę mało słabych momentów. Niestety należy do nich pierwszy odcinek serialu, który nie oddaje jego charakteru, a za to jest mocno kontrowersyjny w zakresie poczucia humoru. Warto go przecierpieć, bo już od odcinka drugiego jest tylko lepiej, choć to rzecz nie dla każdego.

Esme napisał(a) o: Esme
Eisenstein w Meksyku (2015)

Dużo gadania, sporo golizny, piękne zdjęcia, ewidentna fascynacja tematem i przedstawienie go we własnym, niepowtarzalnym stylu. Jak to Greenaway, w każdym razie ostatnio. Warto.

Esme napisał(a) o: Esme
Pogromcy duchów (1984)

Zestarzeć się przesadnie nie zestarzał, ogląda się nadal całkiem nieźle. Sigourney Weaver jest bardzo wdzięczna jako damulka w opałach/lubieżny demon - przywykłam oglądać ją raczej w rolach silnych kobiet. Urok Billa Murraya też robi swoje, nawet jeśli wg dzisiejszych standardów jego postać to obleśnawy podrywacz i stalker (nawet jeśli pod spodem ma serce romantyka). Można powtórzyć bez obawy, że zrujnuje się wspomnienie z dzieciństwa.

Esme napisał(a) o: Esme
Nazywam się Cukinia | Życie Kabaczka (2016)

Bardzo dobre kino dla dzieci - odważne, subtelne, pełne współczucia. Nadaje się dla równolatków bohaterów filmu, a może i trochę młodszych.

Esme napisał(a) o: Esme
Wolverine (2013)

Całkowicie niesatysfakcjonujący mimo eleganckich scen walki i ogólnie wysokiego poziomu estetycznego (i nindża!). Rozwiązanie zagadki jest w miarę oczywiste od samego początku, nie ma też w co wbić intelektualnych ząbków. Nawet "Strażnicy Galaktyki 2" byli pod tym względem o półkę wyżej. Jackman i Mangold, jak już teraz wiemy, potrafią o niebo lepiej.

Esme napisał(a) o: Esme
Baby Driver (2017)

Nom pewnie, że Wright nie schodzi poniżej pewnego poziomu, ale nie jest to jeden z tych filmów, które oglądam czasem powtórnie bez żadnego innego powodu, jak tylko ten, że je uwielbiam. No, i jeszcze dlatego, że są jedyne w swoim rodzaju. Takich Wright nakręcił aż 3 i "Baby Driver" nie jest jednym z nich. W rzeczy samej "Baby Driver" to film, który kręcą wszyscy, tylko że oryginalnie aromatyzowany. Po cholerę robić takie kino, kiedy jest się Edgarem Wrightem, nie mam pojęcia.

Esme napisał(a) o: Esme
Kapitan Majtas. Pierwszy wielki film. (2017)

Zdaję sobie sprawę, że film nie zawiera zbyt wielu uspołeczniających ani wielce mądrych treści, a poczucie humoru jest, delikatnie rzecz biorąc, kontrowersyjne. Ale dwaj przyjaciele-łobuzy bardzo przypadli mi do gustu, tłumaczenie jest naprawdę udane, beka z kina superbohaterskiego na całego, Kapitan Majtas to rozczulający fajtłapa. A pochwała prześmieczego stosunku do rzeczywistości jako sposobu na zachowanie intelektualnej niezależności w opresyjnym otoczeniu - jakie to życiowe przecież. ;)